poniedziałek, 28 września 2015

Inaczej o Holokauście



Okres II wojny światowej to czas bardzo trudny. To co wówczas działo się na świecie do dziś trudno jest opisać słowami. Problem mieli z tym nie tylko Ci, którzy przeżyli Holokaust, ale także ich potomni. Bo jak poradzić sobie z tak olbrzymią traumą? Czy rodzice, którzy przebywali w obozie, którzy byli naocznymi świadkami ubliżania, bicia i bestialskiego mordowania innych ludzi, są w stanie po wojnie zapomnieć o wszystkim i żyć jak gdyby nigdy nic się nie wydarzyło? Czy ich dzieci są w stanie żyć i nie wiedzieć o tym, co przytrafiło się ich opiekunom? 

W literaturoznawstwie istnieje pojęcie Drugiego Pokolenia. Są to potomkowie Ocalonych z Holokaustu. Jak się okazuje z odnalezieniem swojej tożsamości, ze zrozumieniem jej, miały problem także Dzieci (nawet jeśli już dorosłe) Ocalonych. Jedną z takich osób jest Art Spiegelman, autor kultowego już „Mausa” (za którego otrzymał zresztą w 1992 roku Nagrodę Pulitzera). Ten polsko-żydowski rysownik postanowił… no właśnie, narysować historię opartą na życiu swoim oraz swojego ojca – Władka Szpigelmana. Opowieść ta składa się z dwóch części: pierwszej – „Mój ojciec krwawi historią” oraz drugiej – „I tu zaczęły się moje kłopoty”.


Nie dość, że sama forma graficzna (podczas mówienia o Holocauście) jest nietypowa, to autor dodatkowo postanowił przedstawić bohaterów jako… zwierzęta! I to nie przypadkowe, wszystko zostało odpowiednio, metaforycznie dobrane. Mamy zatem Żydów ukazanych jako myszy oraz Niemców, którzy (oczywiście!) są w tym wypadku kotami. (Osobiście uważam to za genialny pomysł!) Oprócz tego mamy choćby Francuzów, którzy są nie kim innym jak żabami czy Amerykanów jako psy. W ramach ciekawostki warto wspomnieć, że Polacy zostali przez Spiegelmana ukazani jako… świnie. I chyba (niestety!) nie ma mu się co dziwić, gdyż Ci przedstawieni przez niego, pasują do swoich zwierzęcych przedstawicieli.


Sama powieść „Maus. Opowieść ocalałego” narysowana została mocną, wyrazistą, ciemną kreską. W książce nie znajdziemy kolorów, ale trudno wymagać ich w takiej tematyce. Sposób prezentacji tej historii wiele mówi o samych wydarzeniach. Akcja jest wartka i bardzo szybko pochłania się wręcz kolejne strony. Chce się poznać losy bohaterów i dowiedzieć, jak radzili sobie z wojenną traumą.

Swój egzemplarz zakupiłam już dobrych parę lat temu (chyba na czwartym roku studiów) przygotowując się do pisania swojej pracy magisterskiej. Choć nigdy nie byłam wielką fanką komiksów ani powieści graficznych bardzo zaintrygował mnie fakt, że ktoś zdecydował się właśnie w taki sposób przedstawić historię o Holokauście. Okazało się, że takie połączenie może być udane! Od tego czasu zawsze polecam tę pozycję tym, których interesuje taka tematyka, ale nie wiedzą od czego zacząć, gdyż boją się, że temat będzie dla nich „za ciężki”. To idealne rozwiązanie na zmierzenie się z tą okrutną tematyką.

sobota, 12 września 2015

Na co nam prawo do edukacji?



Jako nauczyciel w gimnazjum nie zliczę nawet ile razy słyszałam wyrzuty typu: „Dlaczego muszę chodzić do szkoły?”, „Szkoła to więzienie!”, „Nie chcę się uczyć!”, „Powinni zakazać szkół, są zbędne.”. Zawsze wtedy prosiłam uczniów, żeby wyobrazili sobie, że żyją w kraju, w którym nie ma tak rozwiniętej cywilizacji (zatem i obowiązku szkolnego), ale też laptopów, tabletów, smartfonów itp. Dochodzili do wniosku, że wcale nie chcą tak żyć, że nie podoba im się codzienność bez technologii, wygód czy nawet bieżącej wody. A przecież to w takich krajach często nie ma właśnie obowiązku szkolnego, czyli kraj taki powinien być dla nich rajem. Nie jest? Ciekawe dlaczego…


„To ja, Malala” to książka, która w fenomenalny sposób opisuje sytuację autorki (Malali Yousafzai) i z czym musiała się zmierzyć walcząc o… prawo do nauki! Coś, co polskim uczniom wydaje się karą za najgorsze grzechy i codziennie spędza im sen z oczu, dla pakistańskiej dziewczyny było marzeniem, o które postanowiła zawalczyć. Sprowadziło się to do tego, że za głośne, publiczne wyrażanie swojej opinii, iż w Pakistanie powinno wprowadzić się prawo nauki dla dziewcząt, jako piętnastolatka została brutalnie zaatakowana i postrzelona przez talibów w głowę. Ledwo uszła z życiem. W imię nauki! W imię dostępu do wiedzy!


Biografia ta to poruszająca historia młodej osoby, która swoim postępowaniem starała się promować naukę. Nie bez powodu została zresztą w 2014 roku laureatką Pokojowej Nagrody Nobla (mając tylko 17 lat). Uważam, że każdy powinien poznać tę pozycję, by zastanowić się nad tym, ile mieliśmy szczęścia, że nam dane było się wykształcić, że nikt nam tego nie zabraniał i nie groził śmiercią. Jest to znakomita lektura nie tylko dla uczniów (choć im zawsze tym bardziej ją polecam), ale także dla dorosłych. Warto poznać tę historię opowiedzianą przez młodą Pakistankę. Sama otrzymałam książkę od Przyjaciółki na Boże Narodzenie, więc czytałam ją zimą, a do dziś nie mogę wyjść z podziwu dla bohaterki!