Tegoroczny
urlop postanowiłam spędzić aktywnie, znajdując jednak wreszcie czas na lekturę
ciekawych pozycji. Od jakiegoś czasu często rzucał mi się w oczy „Motylek”
Katarzyny Puzyńskiej, słyszałam o nim sporo dobrego, a że ostatnio polubiłam
się z kryminałami, dlatego na lato wybrałam sobie książki tej właśnie autorki.
Już
na początku zdradzę, że zwyczajnie oczarowałam się Lipowem i pracownikami
miejscowego komisariatu (nawet pisząc o nim czuję w nosie zapach ciasta upieczonego
przez p. Marię, jedną z bohaterek tekstu). Młodszy aspirant Daniel Podgórski
wraz z kolegami dzielnie stawiają czoła zbrodniom, które mają miejsce w okolicy
ich malowniczej wsi. Na chwilę obecną saga o Lipowie to cztery książki: „Motylek”,
„Więcej czerwieni”, „Trzydziesta pierwsza” oraz „Z jednym wyjątkiem”. Autorka
jest już jednak w trakcie wydawania kolejnej pozycji, co bardzo mnie cieszy,
gdyż ciekawi mnie jak dalej potoczą się losy bohaterów.
To,
co najbardziej spodobało mi się w tych książkach to to, że nie są to typowe
kryminały, w których jest zbrodnia, na koniec dowiadujemy się kto zabił i
koniec. Sagę Puzyńskiej nazwałabym raczej kryminałami obyczajowymi, gdyż oprócz
(rewelacyjnie zbudowanych!) wątków zbrodniczych, autorka zbudowała całą
przestrzeń wokół głównych bohaterów i ich życia, przez co czytelnik bardzo
zbliża się do postaci i chce poznać ich dalsze losy. Mamy tutaj dlatego
wspomnianego już Daniela Podgórskiego, który próbuje ułożyć sobie życie (czy
uda mu się to z atrakcyjną Weroniką?) oraz pogodzić się z losem, który spotkał
jego ojca. Mamy starszego sierżanta Marka Zarębę, który mimo młodego wieku ma
już dużą córkę i żonę, której pozazdroszczą mu koledzy. Mamy także Pawła
Kamińskiego, policjanta z historią domową, w której mało kto dobrowolnie
chciałby się znaleźć. Są to postacie złożone, zbudowane w wspaniały sposób, niewyidealizowane,
tylko takie, jakie rzeczywiście możemy spotkać na ulicy. Żeby nie było, że
tylko się zachwycam to przyznam, że irytuje mnie wręcz postać (oraz sposób
mówienia) Klementyny Kopp, ale taka chyba miała być jej rola (Czymże byłaby
książka, w której lubimy wszystkich bohaterów?), dlatego jestem w stanie i ją
zaakceptować.
Natomiast
jeśli chodzi o wątki kryminalne w powieściach, to dawno nie czytałam nic tak świetnie
skonstruowanego, do końca trzymającego w napięciu! Nie oszukujmy się, każdy kto
czyta tego rodzaju książki zawsze stawia sobie pytanie „kto zabił?” i stara się
samemu odkryć tajemnice jeszcze przed końcem książki, typując poszczególnych
bohaterów. Bardzo często zadanie to jest dziecinnie proste i już po kilku
rozdziałach domyślamy się kto jest winny. Nie u Puzyńskiej. Tutaj do końca
akcja trzyma poziom i napięcie, trudno odgadnąć kto stoi za zbrodnią aż do
ostatniej strony. Przy czym chcę zaznaczyć, że autorka dokonała tego w bardzo
rozmyślny sposób. Nie jest to bowiem sztuczne tworzenie mylnych tropów,
naciąganych teorii i mieszanie czytelnikowi w głowie (jak bywa to czasami w
innych kryminałach), o nie. Pisarka tak genialnie poprowadziła narrację, że wszystko
wydaje nam się naturalne i odpowiednie, gdy tym czasem złoczyńca nadal
pozostaje w ukryciu.
Mój
urlop spędziłam zatem po części w Lipowie i nie żałuję! Był to świetny wybór na
lato i cieszę się, że wreszcie zdecydowałam się sięgnąć po te pozycje. Po
wiosennym rozczarowaniu (jakiego
doznałam czytając Zygmunta Miłoszewskiego) czekało mnie miłe zaskoczenie, że
jednak polscy twórcy potrafią napisać sprawne, ciekawe, wciągające kryminały. Obawiałam
się tylko, czy skoro jest to kilka książek, to czy nie powstanie nam kolejna
parodia miasta (jak Sandomierz Ojca Mateusza), która zmienia miejsce wydarzeń
na najbardziej niebezpieczną okolicę w Polsce. Nic takiego na szczęście nie ma
tu miejsca, bo autorka w sprytny i wiarygodny sposób tłumaczy pojawiające się w
okolicy zbrodnie. Z tego też powodu bardzo się cieszę, że już niedługo pojawi
się kolejna część cyklu – „Utopce”.
Właśnie kończę "Motylka" - bardzo mi się podoba. Wraz z rzuceniem każdego nowego cienia podejrzeń typuję kolejnego zabójcę:) Poza tym uważam, ze Autorka idealnie oddała klimat małej miejscowości. Klementyna mnie rozbraja sposobem bycia, stanowi przeciwieństwo dla nieco "ciepłej kluchy" Podgórskiego. Z przyjemnością sięgnę po kolejne tomy.
OdpowiedzUsuńSkoro podoba Ci się "Motylek" to nie rozczarujesz się kolejnymi książkami! ;)
Usuń