Moją
głowę rozrywają miliony myśli, opinii, wrażeń… Przez ostatnie 10 miesięcy
totalnie pochłonęła mnie nowa praca i nie dałam już rady zaglądać także tutaj. A
jak coś już robię, to zawsze staram się dać z siebie 100%. Teraz wreszcie
postanowiłam zmienić fakt mojej tutaj nieobecności. Przyszedł czas urlopu i
mimo kilku obowiązków, postanowiłam „odciążyć” moją głowę od licznych opinii.
Czas zatem wrócić do mojego zakątka Internetu!
W
czasie mojej blogowej absencji przeczytałam mnóstwo książek i o kilku bardzo
chcę się wypowiedzieć. Były wśród nich zarówno pozycje dobre, jak i takie, po
które żałowałam, że sięgnęłam. Na szczęście tych była zaledwie garstka i
zdecydowaną większość mogę z czystym sercem polecić. Nie ma przecież nic
lepszego, niż kilka przyjemnych chwil z dobrą lekturą.
Oczywiście
na bieżąco wszystkie czytane książki w kilku zdaniach recenzowałam zawsze na
swoim Instagramie. Prawda jest jednak taka, że czasem tych kilkanaście słów to
za mało, by oddać potencjał książki. A dobre rzeczy trzeba przecież polecać,
prawda? Już Monteskujsz mówił przecież, że „Książki są jak towarzystwo, które
sobie człowiek dobiera".
Wybór
kolejnej lektury również mi często spędza sen z powiek, ale od czego są właśnie
„książkowe” blogi? Moim zdaniem idealnie nadają się one do zainspirowania
czytelnika, by sięgnął po tę, a nie inną lekturę. Sama często korzystam z
takich rozwiązań i cieszę się, gdy inni decydują się na pozycje, które ja
polecałam. Nie ma nic bardziej satysfakcjonującego, niż inny zadowolony
„książkoholik”!
Nie
będę oryginalna, ale pamiętajmy o słowach Umberto Eco: „Kto czyta książki, żyje
podwójnie". Nie marnujmy zatem tej szansy!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz